Aparatura
wydawała odgłosy, które Tao zbudziwszy się, uznał za strasznie
irytujące. Wiedział, że skoro otworzył oczy, jego plan nie
powiódł się. Leżał i w kółko zadawał sobie jedno pytanie,
tylko jedno: "' Dlaczego?". Dlaczego, gdy miał wreszcie
spotkać się ze swoją mamą... zawiódł. Lampy, które świeciły
bardzo jasno, raziły podkrążone oczy chińczyka sprawiając, że
musiał je przymykać, gdy nagle usłyszał głos Luhana.
- Tao! Coś ty najlepszego chciał zrobić? Do łba ci strzeliło? Jak... jak mogłeś w ogóle o tym pomyśleć. Dlaczego o tym pomyślałeś. Wiem, że to co zobaczyłeś było... jednak to cię nie tłumaczy! Nie powinieneś... zapomnij o tym. Ty... kochasz Lay'a? Bo tak zrozumiałem. Nie oddam ci go i wiedz, że nie odpuszczę, jednak... nie musiałeś tego robić. Wszystko ułożyłoby się jakoś... - Lulu ani myślał przestać nawijać, dlatego ciemnowłosy postanowił mu przerwać.
- Luhan, cholera jasna! Nie kocham Yixinga i spuść parę! - wykrzyczał zachrypniętym głosem – tu nie chodzi o to co zobaczyłem. To... - zawahał się – to było szokujące, przyznaje. Ale ja nie kocham Lay'a i nic mi do waszego romansu.
Luhan poczuł jak przepełnia go żal i poczucie winy z powodu wybuchu w stronę maknae. Spuścił wzrok i trzymając ręce za plecami, razem z chłopakiem wsłuchiwał się w głuchą ciszę.
- A tak w ogóle gdzie jest twój kochaś? - usłyszał ze strony Tao, który próbował jakoś uratować obecną sytuację.
- A... co mówisz? A.... Lay, on poszedł po picie, ponieważ poczułem się spragniony. Długo tutaj leżałeś... baliśmy się o ciebie. - wypowiedział smutny i usiadł na krzesełku obok łóżka przyjaciela – powiesz mi co się stało?
- Co miało się niby stać? Nic się nie stało, nie bój nic. - kłamał jak z nut. Wszyscy w EXO wiedzieli, że maknae grupy chińskiej jest najlepszy w oszukiwaniu innych.
Luhan zdziwiony spojrzał się w stronę kolegi, który leżał teraz z zamkniętymi oczyma powstrzymując łzy.
- Ej... tak nie wolno. Mów Tao, ja nikomu tego nie przekażę. Zostanie między nami. - uśmiechnął się. - no.. może między nami i Lay'em, ale wiesz, że nie jestem w stanie nic przed nim ukryć.
Zitao pokiwał tylko głową przytakując i zdawał się zasnąć, jednak gdy Lulu wstał by wyjść, ten chwycił jego dłoń mocno zaciskając. Jasnowłosy zdziwiony spojrzał się na niego z przejęciem. Tak bardzo było mu go żal, ponieważ dużo przeszedł. Nikt nie wiedział o tym co mu się przytrafiło tak dobrze jak Lay, jednak wszyscy znali choćby rąbek tajemnicy, którą był owiany.
- Nie odchodź, chcę żebyś został. Wiem.... że mogę ci zaufać i nikomu nie powiesz. - wypowiedział ostrożnym tonem. - bo ja... ja muszę ci się do czegoś przyznać.
Lulu nieco zmieszany odwzajemnił uścisk i z powrotem zajął miejsce na krześle obitym w ciepłą podusię, by wygodnie się na nim siedziało.
- Mów śmiało, mnie możesz powiedzieć wszystko. - obdarował Pandę ciepłym uśmiechem i kładąc drugą rękę na brzuchu chłopaka pokazał, że nie ma czego się krępować.
- Bo ja.... kocham Krisa. - twarz przyjaciela spoważniała, ale Tao mówił dalej – i... ja powiedziałem mu to, jednak.... on mnie odrzucił i... i.... - łzy same zaczęły cisnąć się mu do oczu sprawiając, że wyrwał dłoń Luhanowi i zakrył powieki – pokłóciliśmy się ostro. On mnie nawet uderzył!
Starszy zrobił przestraszoną minę i zamilkł nie wiedząc co powiedzieć. Kris podniósł rękę na Tao? To przecież niemożliwe... przecież.... Luhan i Lay wiedzieli, prawie całe EXO wiedziało, że Yifan ma do niego słabość. Dlaczego to zrobił?
- On cię uderzył? Ale jak to, to przecież niemożliwe. Nie rozumiem... - ciągnął wstrząśnięty a maknae spoglądał na niego z zapytaniem w oczach.
- Co niemożliwe? Mówię prawdę. Krzyczał na mnie i mówił, że jest hetero i brzydzi się gejami. - Ja... nie mogłem nic zrobić. - odparł cichym głosem a Lulu objął go rękoma w momencie, gdy Lay wparował do sali.
- Tao? Czy... wszystko okej? - zapytał. Jednak jedyne co usłyszał, to pociągnięcie nosem chińczyka.
Z rękoma zajętymi napojami podszedł do dwójki i postawiwszy kubki na szafce, wzrokiem przekazał Luhanowi, że ktoś czeka po drugiej stronie drzwi. Blondyn zrozumiał intencje Yixinga i wypuściwszy młodszego z uścisku, razem z Lay'em powoli wycofali się wychodząc i wpuszczając tym samym niezapowiedzianego gościa.
Kris niepewnym krokiem wszedł i spojrzał na niego wzrokiem pełnym troski, której w tamtym koszmarnym momencie mu nie okazał. Jakby badając po twarzy Tao czy wszystko jest okej, zbliżył się do niego i przyglądał się ranom, które widniały na jego ręce. Zmarszczył brwi i zagryzł wargi. Nie był pewien co ma powiedzieć. Przepraszam? Czy takie zwyczajne przepraszam wystarczyłoby, by maknae mu wybaczył? Jeżeli takie proste słowo mające moc chwytania za serce starczyłoby... on wypowiedziałby je niemal od razu. Jednakże zaistniała sytuacja wymagała czegoś więcej, niż ''przepraszam''. Yifan chciał usiąść przy łóżku Tao, ale ten natychmiastowo odezwał się wybijając tym lidera z zamyślenia.
- Czy mogę wiedzieć, dlaczego tu przyszedłeś? - zapytał nawet nie spoglądając na niego. Ucieszył go jego widok, ale to przecież ON sprawił, że mało co nie pożegnał się ze wszystkimi.
- Ja... ja chciałem powiedzieć ci, że... - zawahał się, jednak doskonale wiedział co chce zrobić. Pragnął mu wszystko wytłumaczyć. Powiedzieć prawdę.
- Nie obchodzi mnie to. Masz stąd wyjść i to już! - krzyknął. Nie miał ochoty go widzieć, nawet jeżeli był dla niego niegdyś bliską osobą. Osobą, na której zależało mu najbardziej na świecie.
- Tao... posłuchaj mnie. To wszystko było takie... wstrząsające, ale ja.... - te wszystkie słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. Jakby wcale nie chciały, by się dowiedział. Kris patrzał na niego błagalnym wzrokiem, jednakże chłopak ani razu na niego nie spojrzał.
- Idź... proszę. Spotkamy się w najbliższym czasie na treningu... nie psujmy naszej zgranej paczki. Ja dam ci spokój jak chciałeś... ale nie rozbijajmy EXO-M. To będzie najlepsze co w tej chwili możemy zrobić. - usłyszał od przyjaciela.
- Ale.... - próbował protestu, jednak na nic.
- Żadne ale! Masz stąd wyjść i to już! Natychmiast! Wynoś się! - krzyk Tao był niczym ostrza wbijające się prosto w serce. Jakby wiecznie naostrzone czekały, kiedy tylko będą mogły zanurzyć się w kimś i zadać ból. Ból tak ogromny, że aż rozrywający pierś przeszywającym uczuciem. Yifan zauważywszy, że nic nie wskóra, odszedł. Obrócił się i wyszedł. Tak po prostu.
Nie podejmował walki z maknae, ponieważ nie chciał sprawiać mu większej przykrości. Nigdy nie wybaczy mu tego co zrobił. Zachował się jak największy drań nie mający serca i nie liczący się z uczuciami innych. A przecież... przecież kochał ich wspólne chwile. Te, które były tak beztroskie, że śmiali się wniebogłosy żartując z siebie nawzajem. Tak dobrze się dogadywali... a Yifan to zepsuł. Sprawił, że rozpłynęło się w powietrzu niczym największa i najpiękniejsza bańka mydlana, jaką kiedykolwiek udało mu się zrobić. Przeminęło tak jak odrobinki płynu opadające w dół od miejsca rozpryśnięcia. Tao towarzyszyła tylko cisza kojąca stan zdenerwowania, w którym właśnie trwał.
Spędziwszy dzień w szpitalu, wyszedł razem z resztą EXO. Grupa Koreańska usłyszawszy o całym zdarzeniu przyjechała do Chin, by wspierać nie tylko biednego maknae, ale również wszystkich, ponieważ powietrze zanosiło się nerwową atmosferą. Jedynie Luhan i Lay wydawali dogadywać się lepiej, niż kiedykolwiek. Śmiali się... wygłupiali... rozmawiali... a to wszystko bez niepotrzebnych kłótni, w które ich znajomość uwikłana była od samego początku. Kto wie, może to wszystko zbliżyło ich do siebie bardziej? Jednak najważniejsze było to, że Tao chociaż przeżył próbę samobójczą, nie dawał po sobie tego poznać. W sercu skrywał ogromny smutek spowodowany stratą miłości, ale również bólem... Na twarzy ku zaskoczeniu wszystkich widniał uśmiech, który budził niemałe kontrowersje. Udawany, ale był. Czyżby wrócił do swoich starych zwyczajów i postanowił udawać, że nic się nie stało?
Padł pomysł na zrobienie ogniska. Suho wraz z Kyungsoo szwendali się po kuchni przegotowując jedzenie a reszta załatwiała drewno na opał. Xiu Min z Chenem poszli poszukać ławek, które mogliby ustawić w kółku wokół paleniska a Luhan biegał za Yixingiem z kijem od kiełbasek i straszył go, że wydłubie mu nim oczy, ponieważ ten znowu żartował z niego i jego robaczków zboków, które rzekomo posiadał. Może nie tyle co posiadał... a miał w pokoju.
Baekhyun wydzierał się na cały ogródek, ponieważ Chanyeol znowu nabrał ochoty na łaskotanie go. Kai ułożył się na leżaku, który wyniósł z szopki i nie zwracał na nikogo uwagi a reszta po prostu kręciła się obok.Tao z zaangażowaniem pytał się ''kucharek'' w czym pomóc a Kris...
- Tao! Coś ty najlepszego chciał zrobić? Do łba ci strzeliło? Jak... jak mogłeś w ogóle o tym pomyśleć. Dlaczego o tym pomyślałeś. Wiem, że to co zobaczyłeś było... jednak to cię nie tłumaczy! Nie powinieneś... zapomnij o tym. Ty... kochasz Lay'a? Bo tak zrozumiałem. Nie oddam ci go i wiedz, że nie odpuszczę, jednak... nie musiałeś tego robić. Wszystko ułożyłoby się jakoś... - Lulu ani myślał przestać nawijać, dlatego ciemnowłosy postanowił mu przerwać.
- Luhan, cholera jasna! Nie kocham Yixinga i spuść parę! - wykrzyczał zachrypniętym głosem – tu nie chodzi o to co zobaczyłem. To... - zawahał się – to było szokujące, przyznaje. Ale ja nie kocham Lay'a i nic mi do waszego romansu.
Luhan poczuł jak przepełnia go żal i poczucie winy z powodu wybuchu w stronę maknae. Spuścił wzrok i trzymając ręce za plecami, razem z chłopakiem wsłuchiwał się w głuchą ciszę.
- A tak w ogóle gdzie jest twój kochaś? - usłyszał ze strony Tao, który próbował jakoś uratować obecną sytuację.
- A... co mówisz? A.... Lay, on poszedł po picie, ponieważ poczułem się spragniony. Długo tutaj leżałeś... baliśmy się o ciebie. - wypowiedział smutny i usiadł na krzesełku obok łóżka przyjaciela – powiesz mi co się stało?
- Co miało się niby stać? Nic się nie stało, nie bój nic. - kłamał jak z nut. Wszyscy w EXO wiedzieli, że maknae grupy chińskiej jest najlepszy w oszukiwaniu innych.
Luhan zdziwiony spojrzał się w stronę kolegi, który leżał teraz z zamkniętymi oczyma powstrzymując łzy.
- Ej... tak nie wolno. Mów Tao, ja nikomu tego nie przekażę. Zostanie między nami. - uśmiechnął się. - no.. może między nami i Lay'em, ale wiesz, że nie jestem w stanie nic przed nim ukryć.
Zitao pokiwał tylko głową przytakując i zdawał się zasnąć, jednak gdy Lulu wstał by wyjść, ten chwycił jego dłoń mocno zaciskając. Jasnowłosy zdziwiony spojrzał się na niego z przejęciem. Tak bardzo było mu go żal, ponieważ dużo przeszedł. Nikt nie wiedział o tym co mu się przytrafiło tak dobrze jak Lay, jednak wszyscy znali choćby rąbek tajemnicy, którą był owiany.
- Nie odchodź, chcę żebyś został. Wiem.... że mogę ci zaufać i nikomu nie powiesz. - wypowiedział ostrożnym tonem. - bo ja... ja muszę ci się do czegoś przyznać.
Lulu nieco zmieszany odwzajemnił uścisk i z powrotem zajął miejsce na krześle obitym w ciepłą podusię, by wygodnie się na nim siedziało.
- Mów śmiało, mnie możesz powiedzieć wszystko. - obdarował Pandę ciepłym uśmiechem i kładąc drugą rękę na brzuchu chłopaka pokazał, że nie ma czego się krępować.
- Bo ja.... kocham Krisa. - twarz przyjaciela spoważniała, ale Tao mówił dalej – i... ja powiedziałem mu to, jednak.... on mnie odrzucił i... i.... - łzy same zaczęły cisnąć się mu do oczu sprawiając, że wyrwał dłoń Luhanowi i zakrył powieki – pokłóciliśmy się ostro. On mnie nawet uderzył!
Starszy zrobił przestraszoną minę i zamilkł nie wiedząc co powiedzieć. Kris podniósł rękę na Tao? To przecież niemożliwe... przecież.... Luhan i Lay wiedzieli, prawie całe EXO wiedziało, że Yifan ma do niego słabość. Dlaczego to zrobił?
- On cię uderzył? Ale jak to, to przecież niemożliwe. Nie rozumiem... - ciągnął wstrząśnięty a maknae spoglądał na niego z zapytaniem w oczach.
- Co niemożliwe? Mówię prawdę. Krzyczał na mnie i mówił, że jest hetero i brzydzi się gejami. - Ja... nie mogłem nic zrobić. - odparł cichym głosem a Lulu objął go rękoma w momencie, gdy Lay wparował do sali.
- Tao? Czy... wszystko okej? - zapytał. Jednak jedyne co usłyszał, to pociągnięcie nosem chińczyka.
Z rękoma zajętymi napojami podszedł do dwójki i postawiwszy kubki na szafce, wzrokiem przekazał Luhanowi, że ktoś czeka po drugiej stronie drzwi. Blondyn zrozumiał intencje Yixinga i wypuściwszy młodszego z uścisku, razem z Lay'em powoli wycofali się wychodząc i wpuszczając tym samym niezapowiedzianego gościa.
Kris niepewnym krokiem wszedł i spojrzał na niego wzrokiem pełnym troski, której w tamtym koszmarnym momencie mu nie okazał. Jakby badając po twarzy Tao czy wszystko jest okej, zbliżył się do niego i przyglądał się ranom, które widniały na jego ręce. Zmarszczył brwi i zagryzł wargi. Nie był pewien co ma powiedzieć. Przepraszam? Czy takie zwyczajne przepraszam wystarczyłoby, by maknae mu wybaczył? Jeżeli takie proste słowo mające moc chwytania za serce starczyłoby... on wypowiedziałby je niemal od razu. Jednakże zaistniała sytuacja wymagała czegoś więcej, niż ''przepraszam''. Yifan chciał usiąść przy łóżku Tao, ale ten natychmiastowo odezwał się wybijając tym lidera z zamyślenia.
- Czy mogę wiedzieć, dlaczego tu przyszedłeś? - zapytał nawet nie spoglądając na niego. Ucieszył go jego widok, ale to przecież ON sprawił, że mało co nie pożegnał się ze wszystkimi.
- Ja... ja chciałem powiedzieć ci, że... - zawahał się, jednak doskonale wiedział co chce zrobić. Pragnął mu wszystko wytłumaczyć. Powiedzieć prawdę.
- Nie obchodzi mnie to. Masz stąd wyjść i to już! - krzyknął. Nie miał ochoty go widzieć, nawet jeżeli był dla niego niegdyś bliską osobą. Osobą, na której zależało mu najbardziej na świecie.
- Tao... posłuchaj mnie. To wszystko było takie... wstrząsające, ale ja.... - te wszystkie słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. Jakby wcale nie chciały, by się dowiedział. Kris patrzał na niego błagalnym wzrokiem, jednakże chłopak ani razu na niego nie spojrzał.
- Idź... proszę. Spotkamy się w najbliższym czasie na treningu... nie psujmy naszej zgranej paczki. Ja dam ci spokój jak chciałeś... ale nie rozbijajmy EXO-M. To będzie najlepsze co w tej chwili możemy zrobić. - usłyszał od przyjaciela.
- Ale.... - próbował protestu, jednak na nic.
- Żadne ale! Masz stąd wyjść i to już! Natychmiast! Wynoś się! - krzyk Tao był niczym ostrza wbijające się prosto w serce. Jakby wiecznie naostrzone czekały, kiedy tylko będą mogły zanurzyć się w kimś i zadać ból. Ból tak ogromny, że aż rozrywający pierś przeszywającym uczuciem. Yifan zauważywszy, że nic nie wskóra, odszedł. Obrócił się i wyszedł. Tak po prostu.
Nie podejmował walki z maknae, ponieważ nie chciał sprawiać mu większej przykrości. Nigdy nie wybaczy mu tego co zrobił. Zachował się jak największy drań nie mający serca i nie liczący się z uczuciami innych. A przecież... przecież kochał ich wspólne chwile. Te, które były tak beztroskie, że śmiali się wniebogłosy żartując z siebie nawzajem. Tak dobrze się dogadywali... a Yifan to zepsuł. Sprawił, że rozpłynęło się w powietrzu niczym największa i najpiękniejsza bańka mydlana, jaką kiedykolwiek udało mu się zrobić. Przeminęło tak jak odrobinki płynu opadające w dół od miejsca rozpryśnięcia. Tao towarzyszyła tylko cisza kojąca stan zdenerwowania, w którym właśnie trwał.
Spędziwszy dzień w szpitalu, wyszedł razem z resztą EXO. Grupa Koreańska usłyszawszy o całym zdarzeniu przyjechała do Chin, by wspierać nie tylko biednego maknae, ale również wszystkich, ponieważ powietrze zanosiło się nerwową atmosferą. Jedynie Luhan i Lay wydawali dogadywać się lepiej, niż kiedykolwiek. Śmiali się... wygłupiali... rozmawiali... a to wszystko bez niepotrzebnych kłótni, w które ich znajomość uwikłana była od samego początku. Kto wie, może to wszystko zbliżyło ich do siebie bardziej? Jednak najważniejsze było to, że Tao chociaż przeżył próbę samobójczą, nie dawał po sobie tego poznać. W sercu skrywał ogromny smutek spowodowany stratą miłości, ale również bólem... Na twarzy ku zaskoczeniu wszystkich widniał uśmiech, który budził niemałe kontrowersje. Udawany, ale był. Czyżby wrócił do swoich starych zwyczajów i postanowił udawać, że nic się nie stało?
Padł pomysł na zrobienie ogniska. Suho wraz z Kyungsoo szwendali się po kuchni przegotowując jedzenie a reszta załatwiała drewno na opał. Xiu Min z Chenem poszli poszukać ławek, które mogliby ustawić w kółku wokół paleniska a Luhan biegał za Yixingiem z kijem od kiełbasek i straszył go, że wydłubie mu nim oczy, ponieważ ten znowu żartował z niego i jego robaczków zboków, które rzekomo posiadał. Może nie tyle co posiadał... a miał w pokoju.
Baekhyun wydzierał się na cały ogródek, ponieważ Chanyeol znowu nabrał ochoty na łaskotanie go. Kai ułożył się na leżaku, który wyniósł z szopki i nie zwracał na nikogo uwagi a reszta po prostu kręciła się obok.Tao z zaangażowaniem pytał się ''kucharek'' w czym pomóc a Kris...
Krisa nie było.
Była tylko karteczka, która nieodkryta przez nikogo leżała samotnie pod pościelą lidera.
Była tylko karteczka, która nieodkryta przez nikogo leżała samotnie pod pościelą lidera.
''Przepraszam,
że przeze mnie blizny na Twojej ręce codziennie będą przypominać
ci o tym,
że istnieje taka osoba jak ja.
że istnieje taka osoba jak ja.
Osoba, która nie
zasługuje na to by żyć.
Wiem, że Cię zraniłem i nie byłem w stanie nawet przeprosić.
Wyjeżdżam. Jestem pewien, że znajdziecie lepszego lidera.
Jest mi przykro, że tak to się skończyło.
Jednak wtedy w szpitalu...
chciałem powiedzieć Ci prawdę.
Teraz to nie ma znaczenia,
Wiem, że Cię zraniłem i nie byłem w stanie nawet przeprosić.
Wyjeżdżam. Jestem pewien, że znajdziecie lepszego lidera.
Jest mi przykro, że tak to się skończyło.
Jednak wtedy w szpitalu...
chciałem powiedzieć Ci prawdę.
Teraz to nie ma znaczenia,
ponieważ wtedy dla Ciebie
również nie miało.
I nie dziwię się. Tylko... jeżeli mógłbym...
jeżeli miałbym prawo do tego, by marzyć...
i jeżeli pozwoliłbyś mi...
marzyłbym o Tobie.
Również to chciałem Ci powiedzieć.
Powiedzieć, że znikam.
Wu Yi Fan
I nie dziwię się. Tylko... jeżeli mógłbym...
jeżeli miałbym prawo do tego, by marzyć...
i jeżeli pozwoliłbyś mi...
marzyłbym o Tobie.
Również to chciałem Ci powiedzieć.
Powiedzieć, że znikam.
Wu Yi Fan
największy kretyn na świecie.''